czwartek, 17 maja 2012

Król Wieczoru.

Jack Daniels był królem dzisiejszego wieczoru, pozwoliłam żeby mną zawładnął. Ten dzień dał mi tak wiele powodów to tego, żeby wstać i wreszcie zacząć działać. Aby cała ta ‘akcja’ była daleko w tyle, żebym w końcu mogła wrócić do Oslo. Jednak mój umysł wcale nie miał zamiaru pracować, myśleć,działać. Jedyną rzeczą, jakiej teraz potrzebował był dawny narkotyk. Ukochany Jack. Po kilku głębszych łykach czułam, że odpływam, ale wtedy w ogóle mnie tonie obchodziło. Ten wieczór należał do niego.

***
Stara, obskurna knajpa na drugim końcu miasta. Przy jednym ze stolików umieszczonych w najciemniejszym rogu pomieszczenia siedział zgarbiony, chowający swoją twarz mężczyzna. Wyglądał na typowego alkoholika,jakich co dzień zjawiało się tu wielu. Dlatego właśnie wybrał to miejsce na spotkanie z Majką. Tu nikt ich nie podsłucha, nikt nie dowie się o jego zamiarach. W końcu dla wszystkich dookoła był tylko nieszkodliwym alkoholikiem.O umówionej godzinie dyskretnie spojrzał na zegarek i uniósł głowę w stronę drzwi wejściowych. Właśnie wchodziła.
- I co masz mi do powiedzenia, ślicznotko?
- Zamknij się. -  z impetem odsunęła krzesło i usiadła naprzeciw niego. Nie miała zamiaru siedzieć w tym miejscu dłużej niż musiała. – Zrobiłam to, co miałam zrobić. Mogę już iść?
- Chyba zwariowałaś, siedź. Widziała Cię?
- Nie wiem, chyba tak.
- Chyba tak?! – wybuchnął, jednak po chwili ściszył głos do szeptu. – Nie za to Ci płacę do cholery.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, miała dość tego psychicznego mężczyzny. Postanowiła, że to będzie ich ostatnie spotkanie,bezsensowne było zarabianie na życie w ten sposób.
- Chyba mnie, przepraszam, nas widziała. Skoro prawie pobiegła w przeciwnym kierunku zamiast wejść do budynku, coś musiało wyprowadzić ją z równowagi, nie?
- Zapewne. Ależ się maleńka zdziwi… - na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale nie należał on do normalnego człowieka. Teraz wyglądał jak ćpun, po porządnej dawce narkotyku.
- To wszystko? Mogę już stąd iść? Zadanie wykonałam. Tylko nie wiem, po co. Przebieranie się za dziwkę i bieganie za cudzym ojcem, który na dodatek Cię ignoruje, to chyba nie jest szczyt marzeń. Nie dla mnie.
Facet pokiwał tylko głową i położył na stoliku plik banknotów. Nawet ich nie przeliczył. Przecież wiedział, że jeszcze dziś do niego wrócą. Żywot tej żałosnej Majki miał trwać jeszcze pół godziny. Słysząc trzask zamykanych przez nią drzwi, zaczął rechotać. Wszystko szło zgodnie z planem.

1 komentarz:

  1. No to Majka powinna się strzec. W końcu jest na nią zlecenie..
    Hmm, co to za gościu? Czy przypadkowo nie ten z prologu? Albo jeden z wielu zleceniodawców?

    OdpowiedzUsuń