czwartek, 17 maja 2012

Coś nowego.

Wschodzące słońce wyrwało mnie z błogiego snu, tym samym przypominając mi, że mam ogromnego kaca. Czy ja naprawdę nigdy nie wyleczę się z tej obsesji do Jacka? Zamiast działać, robić coś, to ja siedzę i piję najdroższą whiskey. Zachowywałam się jakbym była w nim zakochana bardziej, niż w jakimkolwiek innym facecie. Geniusz stulecia ze mnie, naprawdę. Ciężko wzdychając,opuściłam nogi na podłogę i mocno się przeciągnęłam. Zapowiadał się naprawdę ciekawy dzień.  Mrużąc oczy, spojrzałam w stronę słońca, które coraz to śmielej zaglądało do mojego hotelowego pokoju.Kurz pochodzący z dawno niewycieranego parapetu wznosił się i opadał, jakby poruszał się w rytm tylko jemu znanej muzyki. Wzięłam głęboki oddech, mając nadzieję, że pomoże mi postawić pierwszy krok i rozpocząć działanie. Owszem pomógł mi – uderzyć głową o lampę, która… wisiała nad moim łóżkiem!
– Cholera! – Krzyknęłam, jakby to miało mi w jakiś sposób pomóc. Lewą ręką dotknęłam stłuczonego miejsca i zaraz tego pożałowałam. Okazało się, że przy zderzeniu z lampą rozcięłam sobie głowę – palce miałam umazane w krwi.
- Aaaaaaa! Gdzie ja byłam, wynajmując ten pokój? – Wściekła ruszyłam w stronę łazienki, tym razem uważając na wiszącą nade mną staroć. Musiałam doprowadzić się do porządku.

Po godzinie spędzonej w hotelowej łazience, wreszcie byłam gotowa do wyjścia, do zmierzenia się z czekającym na mnie zadaniem. Już otwierałam drzwi wyjściowe, kiedy poczułam wibracje mojego służbowego telefonu. Wróciłam, więc do pokoju i spojrzałam na wyświetlacz. ‘Numer nieznany’.
- Jakżeby inaczej. – Prychnęłam i nacisnęłam zielony przycisk.
- Słucham?
- Damska toaleta, trzecie drzwi. Chcesz być następna?
- Że co proszę? Dla pana wiadomości, nie mam teraz potrzeby korzystania z ubikacji, więc nie dziękuję, nie chcę być następna.
- Zamknij się kretynko! Gdybyś miała ochotę, skorzystałabyś ze swojej, nie? A teraz rusz swój szanowny majestat, łazienka przy restauracji na dole. – Pip, pip, pip.
„No chyba jakieś żarty! Że niby ja mam teraz gdzieś chodzić,bo jakiś chory człowiek chce się ze mną pobawić? Nie mam czasu do cholery.”
Z impetem otworzyłam drzwi i wściekła ruszyłam w stronę wyjścia z hotelu, nie miałam zamiaru urządzać sobie ‘toaletowych przechadzek’, miałam swoją pracę. Wsiadłam do najbliższej taksówki i kazałam kierowcy jechać w to samo miejsce, gdzie wczoraj spotkała mnie bardzo miła niespodzianka, gdzie zobaczyłam Majeczkę z moim tatusiem. Ze złości aż zazgrzytałam zębami. Przecież przeżyłabym bez takich atrakcji!
Po dwudziestu minutach wchodziłam już do mieszkania Gabrieli– kobiety, która miała przedstawić mi szczegóły mojej ‘pracy’. Kobieta okazała się być młodą, może trzydziestoletnią brunetką. Jednak nie była to kobieta pełna życia, beztroski z szerokim uśmiechem na twarzy. Na jej prawym policzku widniała szeroka, kilkucentymetrowa szrama, ciągnąca się od prawego kącika oka, aż do samych ust. Wzrok miała przerażający, patrząc w jej oczy miało się wrażenie, że patrzy się w oczy samego diabła. To nie była przesada.Było w nich tyle zawiści, gniewu, nienawiści, że nie sposób było utrzymać z nią dłuższego niż dwie sekundy kontaktu wzrokowego. Zaczynałam wątpić w słuszność mojej decyzji, nie powinnam była zgadzać się na współpracę z taką osobą. Ona mogła wpędzić mnie w kłopoty. Jednak to nie był chyba najodpowiedniejszy moment na to, żeby wyjść i trzasnąć za sobą drzwiami. Nie po to tu przyleciałam, żeby zrezygnować, zanim dowiem się wszystkiego o tej sprawie. Policzyłam, więc w myślach do trzech i zebrałam w sobie na tyle odwagi, aby patrzeć na jej twarz bez grymasu na własnej.
- A więc słucham, co mi może pani powiedzieć? – Utkwiłam wzrok na lewej stronie jej twarzy i czekałam na odpowiedź.
- Co mogę pani powiedzieć? Szczerze mówiąc, niewiele ponadto, co pani już wie. Chodzi o tego mężczyznę, o którym opowiadałam pani przez telefon. Musi zapłacić za wszystko, co zrobił. - Początkowo jej głos był cichy i niepewny, jednak kiedy kończyła swoją wypowiedź, przerodził się on w stanowczy i gniewny. W co ja się pakowałam? 'Wytrzymaj' - nakazałam sobie i podjęłam dalszą rozmowę.
- Ale, za co dokładnie? I nie rozumiem do końca, co ma pani na myśli mówiąc ‘musi zapłacić’? Tłumaczyłam już pani, że nikogo nie będę zabijać, nie zajmuję się tym. – Kiedy skończyłam mówić, kobieta tylko cicho westchnęła i pokręciła głową, jakby na znak zrezygnowania.
- Dobrze, wszystko pani opowiem. Może jednak najpierw zaparzę herbaty? Moja opowieść trochę potrwa.
Kiwnęłam głową potwierdzająco, chętnie napiłabym się czegoś ciepłego. Zwłaszcza, że rano nie zdążyłam niczego zjeść. Wyciągnęłam nogi przed siebie, przyglądając się sylwetce kobiety, krzątającej się w kuchni...

1 komentarz:

  1. A... czyli się pomyliłam. Myślałam, że to ona była w poprzednim rozdziale. Poza tym od początku uważałam, że jest morderczynią na zlecenie czy jak to napisać ^^
    A tu taka niespodzianka. To ja już nie wiem kim jest ta druga osoba!

    OdpowiedzUsuń