Jack
Daniels był królem dzisiejszego wieczoru, pozwoliłam żeby mną zawładnął.
Ten dzień dał mi tak wiele powodów to tego, żeby wstać i wreszcie
zacząć działać. Aby cała ta ‘akcja’ była daleko w tyle, żebym w końcu
mogła wrócić do Oslo. Jednak mój umysł wcale nie miał zamiaru pracować,
myśleć,działać. Jedyną rzeczą, jakiej teraz potrzebował był dawny
narkotyk. Ukochany Jack. Po kilku głębszych łykach czułam, że odpływam,
ale wtedy w ogóle mnie tonie obchodziło. Ten wieczór należał do niego.
***
Stara,
obskurna knajpa na drugim końcu miasta. Przy jednym ze stolików
umieszczonych w najciemniejszym rogu pomieszczenia siedział zgarbiony,
chowający swoją twarz mężczyzna. Wyglądał na typowego alkoholika,jakich
co dzień zjawiało się tu wielu. Dlatego właśnie wybrał to miejsce na
spotkanie z Majką. Tu nikt ich nie podsłucha, nikt nie dowie się o jego
zamiarach. W końcu dla wszystkich dookoła był tylko nieszkodliwym
alkoholikiem.O umówionej godzinie dyskretnie spojrzał na zegarek i
uniósł głowę w stronę drzwi wejściowych. Właśnie wchodziła.
- I co masz mi do powiedzenia, ślicznotko?
- Zamknij się. - z
impetem odsunęła krzesło i usiadła naprzeciw niego. Nie miała zamiaru
siedzieć w tym miejscu dłużej niż musiała. – Zrobiłam to, co miałam
zrobić. Mogę już iść?
- Chyba zwariowałaś, siedź. Widziała Cię?
- Nie wiem, chyba tak.
- Chyba tak?! – wybuchnął, jednak po chwili ściszył głos do szeptu. – Nie za to Ci płacę do cholery.
Dziewczyna
wzięła głęboki oddech, miała dość tego psychicznego mężczyzny.
Postanowiła, że to będzie ich ostatnie spotkanie,bezsensowne było
zarabianie na życie w ten sposób.
-
Chyba mnie, przepraszam, nas widziała. Skoro prawie pobiegła w
przeciwnym kierunku zamiast wejść do budynku, coś musiało wyprowadzić ją
z równowagi, nie?
-
Zapewne. Ależ się maleńka zdziwi… - na jego twarzy pojawił się uśmiech,
ale nie należał on do normalnego człowieka. Teraz wyglądał jak ćpun, po
porządnej dawce narkotyku.
-
To wszystko? Mogę już stąd iść? Zadanie wykonałam. Tylko nie wiem, po
co. Przebieranie się za dziwkę i bieganie za cudzym ojcem, który na
dodatek Cię ignoruje, to chyba nie jest szczyt marzeń. Nie dla mnie.
Facet
pokiwał tylko głową i położył na stoliku plik banknotów. Nawet ich nie
przeliczył. Przecież wiedział, że jeszcze dziś do niego wrócą. Żywot tej
żałosnej Majki miał trwać jeszcze pół godziny. Słysząc trzask
zamykanych przez nią drzwi, zaczął rechotać. Wszystko szło zgodnie z
planem.
No to Majka powinna się strzec. W końcu jest na nią zlecenie..
OdpowiedzUsuńHmm, co to za gościu? Czy przypadkowo nie ten z prologu? Albo jeden z wielu zleceniodawców?